Wyprawa ta była dość szybka, niezbyt obfita w skocznie, i w ogóle przy okazji. Ale wyjątkowa była dlatego, że miała miejsce w moje urodziny, a obiekty, które zwiedziłem, to naprawdę gruby kaliber!
VI wyprawa skoczniowa - lipiec 2009, Harrachov
Wyprawa do Harrachova była jedynie elementem rodzinnego wyjazdu. To spowodowało, że moje skoczniołazowskie możliwości były trochę ograniczone. Jednak wcale z tego powodu nie narzekałem, gdyż Harrachov niekoniecznie był nam po drodze, a "odskok" na Czarcią Górę był dla mnie swoistym prezentem. Tego dnia cieszyłem się bowiem statusem jubilata.
W przygranicznej miejscowości całkiem niedaleko Szklarskiej Poręby znajduje się siedem skoczni - udało mi się wówczas dotrzeć tylko do dwóch. Tych najważniejszych - skoczni do lotów oraz dużej. Pierwszy "mamut" w życiu! Większość skoczni robi na mnie spore wrażenie (nawet te mniejsze), kiedy widzę je po raz pierwszy. Ale zobaczyć na żywo takiego kolosa - szczęka opada. Zresztą, opadłaby być może nawet gdyby stała tam sama skocznia K 125, bowiem to jeden z największych na świecie obiektów klasyfikowanych jako "duże".
Co więcej, były to moje pierwsze zaliczone zagraniczne skocznie!
(F)oto galeria!
Kable, kamienie... Czy to na pewno skocznia? Odwróćmy się trochę w prawo... |
Wciąż są kable, są kamienie, w bonusie jeszcze trochę ziemi i jacyś dwaj panowie! Aha, no i skocznie też są. |
Skoków narciarskich zachciało się rowerowi. Takich wrażeń pozazdrościł mu inny jednoślad... |
Jak wiemy, samochody nie przepadają za rowerami, dlatego ta ciężarówka stanęła okoniem bicyklom. Nie będzie spełniania marzeń. Jest mototerror. |
Nawet poczciwa Skoda Favorit bierze w tym udział... Smutne... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz