Stadion Narodowy. Fot. Mikołaj Szuszkiewicz |
Amerykanie do tej pory zachodzą w głowę, jakim cudem nikt nie zabił się podczas zawodów na stadionie Soldier Field w Chicago. Miały one miejsce po raz pierwszy w 1936 roku. Źródła donoszą, że skakano wówczas w przeróżnych kombinacjach, np. parami (co tu dużo mówić, w tamtych czasach lubowano się w tego typu rozrywkach, ale i dziś skoczkowie urozmaicają sobie treningi w podobny sposób - raczej nieoficjalnie, ale nie jest problemem odnalezienie zwariowanych wyczynów niektórych latających panów na Youtube). Wyobraźnię poruszają zdjęcia konstrukcji skoczni na obiekcie futbolowej drużyny Chicago Bears. Sami zobaczcie:
Soldier Field, 1939. Fot. (c) Norges Ski Club |
Widok konstrukcji rozbiegu. Odnaleziono na cbssports.com |
Dziś w Chicago prawdopodobnie nikomu nie przychodzi do głowy, by na Soldier Field budować skocznię narciarską. Obecnie stadion wygląda tak:
Fot. Wikipedia |
Fot. (c) jewishmuseum.ca |
Jak miałaby wyglądać skocznia narciarska na Stadionie Narodowym? Na pewno nie tak karkołomnie, jak ta w Vancouver. O przygotowanie infografiki pokusiła się Wirtualna Polska, ale szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że faktycznie nie będzie tak koślawa, a jej punkt K znajdzie swoje miejsce troszkę wyżej niż na wybiegu...
(c) wp.pl |
Czy Puchar Świata na Narodowym jest nam potrzebny? Pomysł oceniany jest różnie. Nie da się ukryć, że byłaby to fantastyczna promocja skoków narciarskich. wiele osób związanych ze środowiskiem skoków zastanawia się jednak, czy jest sens ładowania ogromnych funduszy w organizację takiej pokazówki. Osobiście jestem za, o ile zostałoby to sfinansowane z pieniędzy sponsorów, a nie związkowych czy ministerialnych. Wszak dużo mądrzejsze byłoby przeznaczenie milionów na modernizację prawdziwych skoczni narciarskich, które będą służyły skoczkom dłużej niż przez jeden weekend.
Dla mnie są tylko dwa argumenty przemawiające za takim przedsięwzięciem. Po pierwsze, to kolejny konkurs w kraju, o ile kosztem inauguracji nie zostaniemy pozbawieni na przykład Wisły, co nie jest do końca wykluczone, bo przecież o konkurs w Beskidach musieliśmy się upominać. Drugi plus czysto z korzyścią dla mnie - w Warszawie nocleg na konkursowy dzień mam darmowy, więc na pewno bym się tam pojawiła, bo jak dla niepracującej studentki (dopiero czekającej na zaszczyt akredytacji na zawody ;p) luksus Wisły i Zakopanego w jednym tygodniu jest raczej dużym nadszarpnięciem budżetu ;) Ale poza promocją skoków i udowodnieniem, że można wszystko, myślę, że to konkurs raczej eksperymentalno-pokazowy z cyklu Benefisu Małysza. Właściwie nawet można by było wtedy spróbować ze skokami do celu, bo o ile się nie mylę, warunki dla każdego skoczka będą równe. Skocznia i stadion to jednak dwa światy, dwa klimaty, dwa rodzaje kibiców. Nie widzi mi się to połączenie, ale jak już mówiłam, jeśli dojdzie do skutku, nie będę bojkotować - chętnie się wybiorę. Ale jeśli faktycznie ktoś chce przeznaczyć pieniądze na budowę skoczni, to mam kandydata o wiele lepszego niż Stadion Narodowy. Myślę, że Zagórz mógłby pomyśleć o budowie skoczni normalnej, albo chociaż średniej. Dzieciaki z Ukraińskiego Krzemieńca też by pewnie chętnie skorzystały.
OdpowiedzUsuń