czwartek, 9 stycznia 2014

Na chochołowskich śniegach

Thomas Diethart  - to nazwisko, które jest teraz na ustach wszystkich fanów skoków narciarskich. Sympatyczny Didl wygrał Turniej Czterech Skoczni, sprawiając być może największą sensację ostatnich lat. Jednak będzie jeszcze na pewno wiele okazji do wspomnienia o Dietharcie. Chciałbym poruszyć nieco inny temat. Media donoszą, że Puchar Świata w Wiśle odbędzie się dzięki temu, że na Malinkę nawieziony został śnieg z Chochołowa...

Skocznia w Chochołowie w 2008 roku (fot. Mikołaj Szuszkiewicz)
Chochołów - nieduża miejscowość położona w pobliżu Zakopanego. Z czym może się nam kojarzyć? Choćby z przepiękną zabudową. Chochołowskie chaty to wspaniała atrakcja tej podhalańskiej wsi. Drewniana pierzeja wzdłuż głównej szosy robi naprawdę znakomite wrażenie. Zainteresowani historią słusznie mogą łączyć Chochołów z powstaniem ("poruseństwem") Górali przeciw austriackiemu zaborcy w roku 1846. Fani skoków zaś powinni kojarzyć wieś jako rodzinną miejscowość Roberta Matei oraz... jako miejscowość skoczniową. Dlaczego skakanie na chochołowskich śniegach możliwe jest już tylko poza samą wsią?
Bez trenera ani rusz... (fot. Mikołaj Szuszkiewicz)
Patrząc z pewnej odległości na skocznię narciarską w Chochołowie, odpowiedź wcale nie jest oczywista. Powstały na miejscu zwierzęcego cmentarza obiekt, którego historia sięga lat 70., nie jest w najgorszym stanie. Sztuczna konstrukcja najazdu jest stabilna, odeskowanie kompletne. Co jest problemem? Zeskok. Dawniej był nawet pokryty igelitem. Teraz jest zarośnięty i... przegrodzony. W 2012 roku Tygodnik Podhalański pisał: 
Działka, na której znajduje się zeskok, należy do gminy. Kiedyś było tam boisko sportowe. W 1993 r. na 20 lat wydzierżawił ją Młodzieżowy Dom Kultury w Krakowie. Dzierżawca ogrodził teren, a w połowie skoczni postawił bramę.
Przez lata nic nie zmieniło się w tej sprawie, mimo że co jakiś czas pojawiają się głosy o remoncie, na przemian z głosami o planowanym wyburzeniu. W 2011 roku gruchnęła wiadomość, że w Chochołowie powstaną dwie nowe skocznie - K 15 i K 30. Szybko jednak okazało się, że plany te nie zostaną zrealizowane. Oburzyli się bowiem... mieszkańcy. Wójt stwierdził, że uszczęśliwiać ich na siłę nie ma zamiaru i projekt upadł. Warto też przypomnieć, że budowę nowego obiektu deklarowano w Narodowym Programie Rozwoju Skoków Narciarskich sygnowanym przez PZN. Z tych obietnic nic nie zostało (nie powstała zresztą większość planowanych skoczni). 

Ubolewam, że tak niewiele dzieje się w kwestii budowy nowych skoczni w Polsce. Fakt, doczekaliśmy się okazałego kompleksu Skalite w Szczyrku, nowej skoczni dużej w Wiśle, czy remontu małych obiektów na granicy Bielska-Białej i Bystrej. Jednak to wciąż za mało. Brakuje małych, igelitowych skoczni. To dzięki sieci takich obiektów, szczególnie na terenach górskich - ale i na nizinach, dużo łatwiej jest wychowywać kolejne pokolenia młodych talentów.

Podobno wielu młodych skoczków bało skakać się z tak wysokiego obiektu... (fot. Mikołaj Szuszkiewicz)
Kiedy więc wspomniany przeze mnie na początku Thomas Diethart będzie w Wiśle skakał na chochołowskich śniegach, wspomnijmy o pozostawionej na pastwę losu skoczni, na której zeskoku stoi płot...

Chochołów odwiedziłem podczas jednej z wypraw skoczniołazowskich. Stało się to w sierpniu 2008 roku. Może uda mi się wrócić tam w niedługim czasie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz