wtorek, 11 lutego 2014

Olimpijski przegląd faworytów: Panie

Są dwie faworytki do złota w dzisiejszym konkursie - 17-letnia Sara Takanashi i 30-letnia Daniela Iraschko-Stolz. Jeżeli pierwszy w historii skoków narciarskich złoty medal olimpijski wśród Pań zdobędzie inna zawodniczka, będziemy mieli do czynienia z nie lada sensacją. 


Sara Takanashi (fot. Jure Makovec / AFP, źródło: onet.pl)
Wiele zim minęło, zanim skoki kobiet trafiły na igrzyska. Na najwyższym poziomie ta konkurencja rozwija się zaledwie od dziesięciu lat. W 2004 roku rozpoczęto rozgrywanie Pucharu Kontynentalnego. Przez kilka pierwszych lat w rywalizacji dominowała Norweżka Anette Sagen, czasami ustępując Danieli Iraschko z Austrii. Kiedy już kobiecie skoki znalazły się w programie mistrzostw świata, a w planach była już pierwsza rywalizacja o Kryształową Kulę, zaczęły się problemy Sagen. Problemy zdrowotne i przeciętna forma spowodowały, że pięciokrotna zwyciężczyni Pucharu Kontynentalnego nie wygrała żadnej prestiżowej imprezy - ani MŚ, ani PŚ, nie będzie też miała szansy na złoty medal olimpijski. Niestety, nie zmieściła się do składu reprezentacji Norwegii. A to właśnie Sagen była jedną z tych, które z największym zapałem walczyły o równouprawnienie w skokach narciarskich i dołączenie rywalizacji Pań do programu olimpijskiego...

Ze "starej gwardii" skoczkiń, które rywalizowały w erze przedpucharowej, w ścisłej czołówce ostała się przede wszystkim Daniela Iraschko, z dodatkowym nazwiskiem po swojej żonie (Stolz). Właśnie ona w walce o złoto będzie reprezentować epokę tych, które musiały zmagać się z nieprzychylnymi skaczącym paniom. Z drugiej strony - młodzież i te zawodniczki, których kariera rozwinęła się kiedy skoki narciarskie kobiet uzyskały już ustabilizowaną pozycje w świecie sportu. Na ich czele fenomenalna Japonka - Sara Takanashi. Od początku sezonu dominowała na skoczniach świata i dopiero w ostatnich tygodniach doskoczyła do jej poziomu Iraschko-Stolz. Podczas treningów na skoczni w Krasnej Polanie obie faworytki spisywały się na podobnym, najwyższym poziomie.

Pojedynek Iraschko-Takanashi będzie rywalizacją dwóch pokoleń. Nie zapominajmy jednak, że medale do rozdania są trzy. Zakładając, że główne faworytki nie zawiodą, o brązowy medal powinno powalczyć kilka zawodniczek. Po pierwsze - Carina Vogt, dobrze skacząca w tym sezonie Niemka, po drugie - Yuki Ito, która z pewnością chciałaby dorównać osiągnięciom młodszej koleżance. Po trzecie - Helena Olsson Smeby, skacząca od wielu lat Szwedka, która od ślubu z byłym skoczkiem Josteinem Smeby reprezentuje Norwegię. Na fali wznoszącej jest ostatnio Finka Julia Kyykaenen, a zawsze groźne są zawodniczki ze Słowenii i chociażby Maję Vtić możemy zobaczyć dziś w realnej walce o medal. Nie zapominajmy o Irinie Awwakumowej, która stawała już w tym sezonie na podium zawodów PŚ i jej występ może być jedyną okazją Rosjan do zdobycia krążka w Soczi...

Tak jak wśród przedstawicielek "starej gwardii" nie ma w Soczi Anette Sagen, tak niewielkie szanse na medal daje się gwieździe młodego pokolenia - mistrzyni świata z Predazzo Sarze Hendrickson. Amerykanka długo borykała się z kontuzją i olimpijski start będzie jej pierwszym startem po przerwie. Treningi nie napawały optymizmem, choć na pewno nie można do końca lekceważyć pierwszej w historii zdobywczyni Pucharu Świata.

Dziś okaże się, która ze skoczkiń będzie pierwszą w historii mistrzynią olimpijską. Pierwszego mistrza zaś poznaliśmy... 90 lat temu. Jacob Tullin Thams to jedna z najwybitniejszych postaci skoków. Teraz pora na wyłonienie kolejnego nazwiska, które na zawsze trafi do kronik sportów zimowych jako jedno z tych najistotniejszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz