sobota, 17 maja 2014

Zmiany, zmiany... - cz. 1. Koniec ery.

Sezon olimpijski minął, a w szeregach niejednej reprezentacji narodowej doszło do małych bądź większych przewrotów. Czy zmiany szkoleniowców przyniosą nową jakość w kadrach?

Alexander Pointner 
fot. Mikołaj Szuszkiewicz

 Najważniejszą zmianą w gnieździe trenerskim będzie oczywiście zmiana w Austrii. Kończy się bowiem era Alexandra Pointnera. Krewki szkoleniowiec, który swoją pozycję w reprezentacji budował początkowo jako asystent Hannu Lepistoe, prowadził Austriaków przez dziesięć lat. W XXI wieku nie było drugiego takiego trenera w topowych kadrach. "Pointex" pobił osiągnięcie Miki Kojonkoskiego, który prowadził Norwegów nieprzerwanie przez dziewięć sezonów.


Gdybym chciał wymieniać wszystkie sukcesy, do których Alexander Pointner doprowadził Austriaków, zabrakłoby miejsca w notce. Jego ekipa dominowała na skoczniach świata, zgarniając większość tytułów, jakie były do zdobycia. Żelazny trzon kadry był sukcesywnie uzupełniany o młode talenty. Stawianie na nich, jak choćby na Dietharta w minionym sezonie, zazwyczaj okazywało się strzałem w dziesiątkę. O historii Schlierenzauera nie trzeba chyba nawet wspominać.

Ale słabszy sezon właśnie "Schlieriego" i jego konflikt z selekcjonerem był jednym z głównych powodów odejścia Pointnera. Kadrę, która poległa w pojedynku z Niemcami na igrzyskach w Soczi, poprowadzić z powrotem na szczyt absolutny ma nasz dobry znajomy, Heinz Kuttin. Mistrz świata z 1991 roku zanim trafił na wymarzone stanowisko, pracował w Polsce - najpierw z juniorami (m. in. z Mateuszem Rutkowskim), a potem z pierwszą reprezentacją, zastępując Apoloniusza Tajnera.

Na Kuttina spadły w naszym kraju gromy, kiedy Adam Małysz nie przywiózł z Turynu medalu olimpijskiego. W kiepskiej atmosferze młody trener opuścił kraj nad Wisłą, przenosząc się najpierw do Niemiec (doprowadzając swoją drużynę do tytułu mistrzów świata juniorów), a następnie do ojczyzny, gdzie zajął się zawodnikami z Villach (sam był reprezentantem miejscowego klubu i jako trener pracował tam jeszcze zanim trafił do Polski). Pod jego skrzydła trafił chociażby Thomas Morgenstern. "Morgi" doskonale dogadywał się z nowym-starym opiekunem (pracowali razem we wczesnym wieku juniorskim Morgensterna). Seniorska współpraca obu panów zaowocowała dwiema Kryształowymi Kulami.

Thomas Morgenstern (fot. Mikołaj Szuszkiewicz)

Warto pamiętać o zasługach Kuttina, gdyż zazwyczaj sukcesy Morgensterna przypisuje się wyłącznie Pointnerowi, który pełnił funkcję przede wszystkim selekcjonera reprezentacji. Teraz szkoleniowiec wspominany w Polsce dość chłodno, będzie miał okazję udowodnić swoją trenerską klasę jako sternik być może najprężniej działającej machiny we współczesnych skokach narciarskich - reprezentacji Austrii.

Mówi się, że wybór Kuttina na pierwszego trenera kadry był ukłonem w kierunku "Morgiego", który w mimonym sezonie borykał się z problemami po dwóch groźnych upadkach. Teraz mistrz olimpijski z Turynu będzie mógł odbudować należną sobie pozycję w stawce pod okiem człowieka, z którym współpracuje od lat. Być może dużo spokojniejszemu od Pointnera Kuttinowi uda się dojść do porozumienia z gwiazdorem Schlierenzauerem, co także powinno wyjść na dobre austriackim skokom. A umiejętność pracy z młodymi skoczkami, którą Kuttin udowodnił pracując w Polsce i Niemczech, powinna zaprocentować przy wprowadzaniu nowego pokolenia do drużyny.

Kuttin i "Morgi" (fot. Tomasz Markowski / Newspix, źrodło: onet.pl)

Zapamiętany w Polsce jako trener, który uczył się swojego fachu na wielkim mistrzu - Adamie Małyszu, krytykowany za zbyt duże skupienie się na treningu fizycznym, wbrew opinii wielu był, moim zdaniem, dobrym szkoleniowcem już wtedy, gdy trenował Polaków i zrobił wiele dla naszej kadry. Być może błędem było powierzanie Kuttinowi opieki trenerskiej nad Adamem Małyszem - już w tamtym czasie legendą skoków. Gdyby nie poważna kontuzja Austriaka, prawdopodobnie przez lata Małysz i Kuttin byliby kolegami ze skoczni. Dla Polaka, który jako zawodnik potrzebował szczególnego autorytetu, młody szkoleniowiec okazał się średnim wyborem, choć przecież Małysz wciąż był w ścisłej światowej czołówce i potrafił wygrywać zawody PŚ. Podobny błąd włodarze polskich nart popełnili zatrudniając Łukasza Kruczka jako trenera dla całej kadry. Dopiero oddzielenie od reprezentacji Małysza i powierzenie go ponownie pod skrzydła Hannu Lepistoe przyniosło oczekiwane efekty, zarówno w przypadku "Orła z Wisły", jak i pozostałych polskich skoczków pod wodzą Kruczka (byłego asystenta i Kuttina i Lepistoe!).

Czy Kuttin da sobie radę jako następca legendy (z całą odpowiedzialnością pokuszam się o takie określenie dla Pointnera)? Na pewno jest już na tyle doświadczonym (i utytułowanym!) trenerem, że nikt nie zarzuci mu niekompetencji, jak za czasów pracy z Biało-Czerwonymi. Zadanie będzie bardzo trudne, ale Austriacy wybrali prawdopodobnie najlepiej jak mogli. A w większe przewidywania nie ma co się bawić - wszystko zweryfikuje skocznia.

O pozostałych zmianach na stanowiskach trenerskich - już w przyszłym tygodniu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz