piątek, 27 czerwca 2014

Retrospekcje: III i IV wyprawa skoczniowa

Rodzinna wyprawa w Bieszczady, jeden z najwspanialszych zakątków naszego kraju, była dla mnie okazją do zwiedzenia dwóch ośrodków. Tym sposobem, zanotowałem III wyprawę skoczniową. Oba te skoczniowe miasta były wówczas (2006) stosunkowo niedługo po modernizacjach obiektów. Dziś jeden z nich wciąż funkcjonuje, a drugi nie może doczekać się powrotu do swoich najlepszych lat. 


III wyprawa skoczniowa (5 i 14 lipca 2006)


Nad Zagórzem, miastem-sąsiadem Sanoka, górują ruiny Klasztoru Karmelitów Bosych na Mariemoncie. To jeden z najbardziej charakterystycznych punktów miasta. Drugim takim punktem są z pewnością skocznie narciarskie na Zakuciu. Nie jest trudno tam trafić, a pierwszym zwiastunem obecności obiektów skakalnych, jest miejsce, do którego, mam nadzieję, nie trafiają skoczkowie po nieudanych zawodach...


Kiedy już minąłem bar, objawiły mi się trzy skocznie - dwie pokryte igelitem, jedna zaś wtedy jeszcze plastikowego pokrycia nie miała. Ale że skoczniołazowi zawsze wiatr w oczy, zanim wszedłem na górę, postraszyła mnie złowieszcza tablica:


A ponieważ nie uważam się za osobę postronną...



Zacząłem wspinać się po schodach na szczyt... Tym sposobem zdobyłem K 40....


...a także mniejsze skocznie.


W końcu jednak trzeba było zejść...


... i wracać w góry! Przy okazji powrotu do Łodzi ponad tydzień później, zahaczyłem o Iwonicz-Zdrój. Tam, po niedługim kluczeniu wąskimi ulicami, pokazały mi się również trzy skocznie...


...i musicie mi uwierzyć na słowo, że są trzy. Z lewej ta największa, nieczynna... Stąd ponoć kiedyś ruszał Jens Weissflog, rozpędzony prosto w stronę słońca.


Z tego progu się wybijał...


...a z tej wieży oceniali go sędziowie. Oj, musiało być to dawno temu. Młodzi skoczkowie mieli uczyć się go naśladować na mniejszych skoczniach...


Wtedy iwonickie "czterdziestka" i "dwudziestka" trzymały się bardzo dobrze, ale skoki w tym mieście nie przetrwały.


Teraz na wybiegu znajduje się boisko typu "Orlik". A Orlika dla skoczków nie ma...


Droga powrotna z Bieszczadów do Łodzi oznacza przejazd przez Kielce. Miasto to posiadało bardzo okazałą skocznię na Pierścienicy. Bardzo żałuję, że wtedy jej nie zaliczyłem, jako że niedługo później monumentalna konstrukcja rozbiegu została zburzona. Udało mi się jedynie zrobić zdjęcie z daleka...


Rozbieg to ta taka jasna, gruba kreska pośród drzew, nieco na lewo od środka fotografii...

IV wyprawa skoczniowa (24 lipca 2006)


W tej notce chcę także wspomnieć o mojej IV wyprawie, jeszcze w tym samym miesiącu. Długo się zastanawiałem, czy zaliczać ją jako pełnoprawną wyprawę... Przy okazji pewnego rodzinnego wypadu, zahaczyłem o Wisłę, gdzie mogłem sfotografować budowę nowej skoczni na Malince.

Od czasu II wyprawy zmieniło się dużo. Stara Malinka już nie istniała. Praca wrzała, ale robotnicy nie zdawali sobie sprawy z tego, że niedługo na zeskoku osunie się ziemia i napsuje wiele krwi nie tylko im. Zerknijmy więc, jak to wtedy wyglądało. Część rozbiegu była już gotowa...


Budował się też budynek główny i tunel, dzięki któremu kierowcy nie muszą przejeżdżać po wybiegu skoczni...


A tu było widać jeszcze dom, którego już nie ma...


Dziś mamy tam za to skocznię, na której odbywa się Puchar Świata i Grand Prix. Ale to już zupełnie inna historia!

1 komentarz:

  1. Witam. Znam umiejscowienia dwóch skoczni nie istniejących już w Ustroniu , a także dwóch w Wiśle. Jeśli jest ktoś zainteresowany proszę o kontakt na adres arow@wp.pl.

    OdpowiedzUsuń