Z góry przepraszam wszystkich Kanadyjczyków, którzy mogą czuć się urażeni tą notką. |
Może brzmi to niczym żart w stylu kampanii "Why didn't you invest in Eastern Poland", a raczej naigrywających się z memów. Ale ja z tą Kanadą to tak na serio. To w końcu kraj, który tak samo tworzy społeczność skoków narciarskich, jak każdy inny! Każdy inny, który tworzy, rzecz jasna. Więc nie kojarzmy Kanady jedynie z liśćmi klonowymi i quebecką przekąską poutine (nie mylić z Putinem, nie wspominając już o Kuttinie). Kanada can into ski jumping! Wystarczy przypomnieć jedną z ciekawszych postaci ery Pucharu Świata, Steve'a Collinsa, który do tej pory jest najmłodszym zwycięzcą zawodów PŚ w historii. Zapamiętany został także dlatego, że skakał... odwróconym stylem V.
Najlepszym Kanadyjczykiem na skoczniach jak dotąd był Horst Bulau, zwycięzca trzynastu pucharowych konkursów. W uznaniu dla jego zasług, na początku listopada wprowadzono go do krajowej Alei Sław Sportu. To niezwykłe wyróżnienie w kraju, w którym jeśli coś jest dyscypliną narodową, i z założenia ma nie być to hokej, nie będą to na pewno skoki narciarskie. Podczas uroczystej gali (sponsorowanej przez sieć sklepów Canadian Tire, co niejednemu fanowi skoków przywiedzie na myśl to), nagrodę symbolizującą włączenie w poczet Sław, wręczyła Bulauowi występująca obecnie w PŚ skoczkini Atsuko Tanaka. Ona sama jest zresztą ciekawą postacią. Pochodząca z Japonii skoczkini zaczynała od reprezentowania Kanady. Kiedy wyjechała na studia do ojczyzny przodków, startowała w barwach Kraju Kwitnącej Wiśni, ale najwyraźniej odwidziało jej się to i teraz znów współtworzy kadrę kanadyjską.
Skoro już jesteśmy przy kadrze kanadyjskich skoczkiń, to oprócz Tanaki, tworzą ją jeszcze Taylor Henrich i Jasmine Sepandj. Zdecydowanie brakuje w tej ekipie jednego nazwiska - Alexandry Pretorius. Właśnie ta młoda zawodniczka miała być największą gwiazdą drużyny. Prawdopodobnie nie ma już na to żadnej szansy, nawet w przyszłości. Pretorius kilka tygodni temu ogłosiła zakończenie kariery spowodowane kontuzją kolana. I wielka szkoda, bo zawodniczka zapowiadała się naprawdę nieźle. Tymczasem w męskiej kadrze także pojawiła się duża luka (i nie mam na myśli Luki Szaranowicza, telewizyjnego prawnika i syna znanego nam doskonale komentatora). Wyrwa (tu z kolei przypomina mi się Przemysław Wyrwa, skoczek, który swego czasu potrafił wygrywać nie byle gdzie, bo w Lubawce) spowodowana zawieszeniem kariery przez MacKenziego Boyd-Clowesa.
Bez Boyd-Clowesa męska reprezentacja Kanady traci jakieś 75% swojej wartości. W zeszłym sezonie skoczek ten pobił rekord kraju, a na Kulm był nawet dziewiąty. Będzie go brakowało na skoczniach nie tylko kibicom, ale też z pewnością niektórym kolegom ze skoczni:
To spod zdjęcia profilowego MacKenziego na pewnym dość znanym portalu społecznościowym. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał także o skoczniach. Rozbudować ma się bowiem olimpijski kompleks skoczni w Callaghan Valley, znany po prostu jako Whistler Olympic Park, albo "skocznie w Vancouver". Do największych obiektów (które podobno miały być przeniesione do Francji, ale temat najwyraźniej upadł) dobudowywane są skocznie K 20 i K 40. Pytanie tylko - czy z K 40 młodzi skoczkowie mają się przenosić od razu na olimpijską K 95? Być może Kanadyjczykom zależy głównie na sukcesach wczesnojuniorskich. Do wieku seniora przetrwają tylko najodważniejsi.
Widzicie? Tyle się dzieje w kanadyjskich skokach. A nikt nie zwraca na to uwagi. Miejmy więc oczy szeroko otwarte. Bo nie wiemy, czy już w tej chwili nie wychowuje się gdzieś pod Calgary zupełnie nowy Bulau lub Collins. Bynajmniej nie Phil Collins.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz