Jeśli poprzednia wyprawa
była powrotem na Podhale, to ostatni dzień wyprawy numer 24 należałoby nazwać
jej kontynuacją. W końcu – podhalańskich skoczni nigdy dość. W każdym z
odwiedzonych tym razem miejsc już byłem, a jednak ta wycieczka była dla mnie
jedną z najbardziej odkrywczych jak dotąd.
TAM też byliśmy podczas XXIV wyprawy. O tym jednak innym razem! (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
XXIV wyprawa skoczniowa - cz. 2.
21.08.2015 - Poronin, Suche, Witów, (Zakopane), Raba Wyżna
Punkt pierwszy – Poronin. Siedem lat temu miałem jeszcze
okazję zobaczyć wieżę rozbiegu skoczni na Galicowej Grapie. I tylko ją, bowiem
nie schodziłem w dół zeskoku. Od jakiegoś czasu tej wieży już nie ma. Ale z
całego obiektu została rozebrana wyłącznie ona. Wyłożoną igelitem strefę
lądowania naruszył ząb czasu. Na szczęście (ze skoczniołazowskiego punktu
widzenia) nie dosięgły jej zęby koparek i spychaczy. Pozostałościami po
rozbiegu są dwie podpory, na zeskoku zaś wciąż leży zmarnowany igelit – pod metalową
konstrukcją ochronną.
Jeden z fundamentów podpór dawnego rozbiegu, na który kilka lat temu można było jeszcze wejść - choć było to dość karkołomne doświadczenie. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
Kolejna podpora znajdująca się już bliżej progu. Tę butelkę zastaliśmy na miejscu. Naprawdę. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
Metalowa kratka, a pod nią igelit. Ciekawe, czy kiedykolwiek ktoś pokusi się o zdjęcie tej konstrukcji? (zdjęcie: Mikołaj Szuszkiewicz) |
Skocznia w Poroninie położona jest przy stadionie
miejscowego klubu LKS Poronin. Drużynę tę fani skoków skojarzą głównie z
Kamilem Stochem. Na obejrzenie treningu skokowego w Poroninie nie ma już szans,
ale akurat pod skocznią odbywał się trening piłkarzy. Niestety nie
dopatrzyliśmy się pośród lokalnej ekipy największego gwiazdora poronińskiej
ekipy, Macieja Żurawskiego.
LKS Poroniec ma swoją gablotkę w centrum wsi. "Żuraw" z kolegami z pewnością są dość popularni w Poroninie. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
By zwiedzić kolejną skocznię, nie jechaliśmy daleko. Padło
na miejscowość Suche, położoną pomiędzy Poroninem a Zębem. Trafiłem tam po
pięciu latach. W przeciwieństwie do Poronina na skoczni nie zmieniło się nic. W
bardzo urokliwym miejscu, nad strumieniem (przez który należało skakać niczym słowacki
zbój Mesi... Janosik) istniała skocznia, po której próżno szukać jakichkolwiek
pozostałości konstrukcyjnych. Doskonale jednak można rozpoznać ukształtowanie
rozbiegu i zeskoku oraz rozmyty próg. O dziwo, zeskok nie zarasta krzakami, do
czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Jednym z punktów wizyty w Suchem było pewne novum w naszych
eksploracjach, a mianowicie mierzenie skoczni. W Polsce pozostałości po
skoczniach jest mnóstwo, ale czasami źródła nie odpowiadają na pewne dotyczące
ich pytania. Niekiedy przyjeżdżając na skocznie mogliśmy się jedynie domyślać jaki za czasów swojej
świetności miała punkt K lub rekord. Można to stwierdzić „na oko” (w czym mamy
już niezłą wprawę), ale tym razem, zaopatrzeni w zwijaną miarę, sami
zmierzyliśmy zeskok. Z pomiarów wywnioskowaliśmy, że punkt konstrukcyjny musiał
znajdować się gdzieś około 35 metra, a i dało się do tego, rzecz jasna przy
dobrych wiatrach, troszkę dołożyć.
Mierzenie w słońcu. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
W Suchem udało nam się zamienić dwa słowa z mieszkańcami.
Dwaj panowie skierowali nas do sołtysa, który posiada podobno nagrania z
miejscowych skoków. Ponieważ nikogo nie zastaliśmy, nie pozostało nam nic
innego, jak ruszyć dalej. Następna stacja: Witów. Kiedyś nieźle tam pobłądziłem
szukając zacnej skokowej areny. Tym razem było trochę łatwiej, chociaż dawne
tereny podmokłe w dalszym ciągu są podmokłe. Podobnej analogii trudno dopatrzeć
się w przypadku skoczni, która kiedyś nią była (choć to jeszcze długo zanim
zawitałem tam pierwszy raz), a teraz być może służy do skoków, ale co najwyżej
rowerzystom i motocyklistom, którym życie najwyraźniej niemiłe.
Zeskok skoczni w miejscowości Kazimierza i Krystiana Długopolskich. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
A to widok z progu w dół skoczni. Drewno w dolnej części zdjęcia to zapadnięty próg. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
Po Witowie (gdzie główną zmianą w stosunku do 2010 - IX
wyprawa skoczniowa - było to, że drewniany próg nie był już tylko trochę
zarwany, a wręcz leżał na ziemi) przenieśliśmy się w miejsce dobrze nam znane
od dawna, mianowicie do miasta Witkiewiczów i Marusarza, tak zwanej Zimowej
Stolicy Polski i stolicy polskiego chaosu przestrzennego – do Zakopanego.
Wydawało nam się, że tamtejsze skocznie znamy na pamięć, ale nawet kompleks
Krokwi potrafił nas jeszcze czymś zaskoczyć! Ponieważ jest to jednak temat na
osobny materiał, o zakopiańskich odkryciach na razie cicho sza.
Zakopane zdążyło nas pozaskakiwać, a późne popołudnie z
niezmiernym zapałem usiłowało nam pokrzyżować szyki we wzbogaceniu skoczniołazowskiego
dorobku. Przed ostatecznym zapadnięciem zmroku zdążyliśmy trafić w jeszcze
jedno miejsce, które nie było mi co prawda obce, ale na dokładną eksplorację
dopiero czekało. Pięć lat temu jedynie przejechałem pod skocznią w Rabie Wyżnej
i zrobiłem jedno zdjęcie, którego zresztą długo potem nie mogłem znaleźć w
swych archiwach. Tym razem udało nam się poświęcić trochę czasu na zbadanie
terenu. Rozmawialiśmy uprzednio z panem, który zamieszkuje dom znajdujący się w
pobliżu dawnej skoczni. Wspomniał, że motocykliści rozjeżdżają zeskok (typowe),
potwierdził informacje o wielkości obiektu (ok. 40 m) i pozwolił nam na wejście
na zeskok. Czasami po prostu wypada zapytać.
W Rabie Wyżnej z dołu widać już tylko fragment zeskoku. Rozbieg i bula kryją się w zaroślach. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
Pora dnia i gęstość lasu na wysokości progu nie pozwoliły zrobić dobrych zdjęć pozostałości progu. Skupiłem się więc na takim oto detalu. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
W lekkim półmroku wśród zarośli znaleźliśmy pozostałości po
progu i podporach wieży sędziowskiej. I to by było na tyle, jeśli chodzi o
dwudziestą czwartą wyprawę. Jak (prawie) zawsze bardzo owocną. I nie
przypuszczałem, że kolejny mój skoczniowy wypad będzie tak spontaniczny i
tak... egzotyczny. Ale o tym w swoim czasie!
! :) miło poczytać !
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie! ;)
OdpowiedzUsuń