Kamil Stoch na konferencji po zawodach (fot. Mikołaj Szuszkiewicz) |
Polacy powoli wstają z kolan. Po nie najgorszym występie drużynowym ekipy Kruczka na MŚ, przyszła pora na kolejne mistrzostwa. Oczywiście dużo ważniejsze od lotów na Kulm, czy Turnieju Czterech Skoczni. Wszak Zakopane nie po raz pierwszy potraktowane zostało jako główna impreza docelowa sezonu. I wreszcie, właśnie w tym najważniejszym momencie można odtrąbić sukces - mamy brąz tych igrzysk!
Jeszcze przed sezonem słyszymy - szykujemy się na sezon, a w szczególności na Zakopane. Gdy sezon idzie źle, zawsze pocieszamy się tym, że przed nami jeszcze to wspaniałe, magiczne, nasze Zakopane. Tylko jakoś po drodze uciekają nam te sukcesy, do których faktycznie powinniśmy się przygotować. Turniej na straty, Kulm trochę lepsze, ale medalu brak. Ten sezon wciąż nie jest dobry dla polskiej reprezentacji i nie zmieni się to nawet jeśli jutro zajmiemy wszystkie miejsca na podium.
Nie łudźmy się. Polscy skoczkowie Wielką Krokiew znają na pamięć. Dobry występ na tym obiekcie powinien być dla Biało-Czerwonych formalnością. Ale przez niektóre ważne dla naszych skoków osoby Puchar Świata pod Giewontem nadmiernie fetyszyzowany i wydaje się wręcz, że traktuje się go jako niezbędny priorytet. W zasadzie możemy przegrać wszystko, byleby wygrać w Zakopanem. I jaki w tym sens?
Oczywiście nie można zabronić kibicom radości. Jeśli prawie 30 tysięcy widzów z biało-czerwonymi flagami przyjeżdża do stolicy Tatr i na ich oczach reprezentanci Polski brylują na skoczni, to wspaniała sprawa.Wymagajmy od Polaków dobrych wyników na Krokwi. W tej chwili mogą być one pozytywnym bodźcem - i oby tak było. Cieszmy się z tych naszych zakopiańskich medali. Ale nie przeceniajmy ich. A teraz chodźmy wszyscy na kolejną imprezę docelową. Na Krupówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz