czwartek, 24 marca 2016

Mamuty okiem skoczków. "Różnią się o 180 stopni"

Ostatnimi czasy skoki narciarskie przechodzą "mamucią rewolucję". Modernizację przeszły trzy obiekty do lotów, zyskując dokładnie te same punkty K i HS. Czy to oznacza, że największe skocznie na świecie są identyczne? Zapytaliśmy o to kilku zawodników.


Letalnica po niedzielnym konkursie
(fot. Mikołaj Szuszkiewicz)
Dla Macieja Kota weekend w Planicy był przełomem. Jego loty, na czele z rekordem życiowym (231 m), prezentowały się znakomicie. Jak sam przyznał, ten progres to wynik m.in. konsultacji z Adamem Małyszem. Mistrz Polski 2016 przyznał, że odczucia z fruwania na Letalnicy ma bardzo pozytywne.

- Vikersund i Planica są zupełnie innymi skoczniami. Rożnią się w zasadzie o 180 stopni. Loty w Norwegii nie sprawiają takiej radości. Leci się tam bardzo nisko. Na Vikersund trzeba miec sposób. Letalnica niekoniecznie jest łatwiejsza, ale bardziej wybacza błędy. Lata się na niej dużo wyżej i daje to ogromną radość. Nie skakałem jeszcze na przebudowanej Kulm, ale z tego co wiem, to podobieństwo do Planicy jest duże - powiedział Kot.

Choć Podhalanin chwali słoweńską "lotnię", uważa że pobicie na niej rekordu świata nie jest wcale oczywiste.

- Myślę, że rekord tu nie padnie. To wina profilu skoczni, tej wysokości lotu. Patrząc chociażby na 252 m Tilena Bartola... Ciężko było to ustać. Mała szansa zawsze jest, ale belka powinna być ustawiona bardzo wysoko. Sam skok musiałby być idealny, bardzo agresywny, ze świadomością dobrego wiatru. W takiej sytuacji trzeba by lecieć dość nisko, żeby dopiero na koniec nabrać wysokości i prędkości. Jury raczej nie dopuści do czegoś takiego - ocenił skoczek.



W niedzielnym konkursie na Letalnicy najdłuższy skok - 245 m - oddał Norweg Johann Andre Forfang. Czołowy skoczek minionego sezonu ocenia skocznię w Planicy jako szczególnie trudną.

- Żaden z obiektów do lotów nie jest łatwy. Każda skocznia jest wymagająca na swój sposób. W Vikersund lata się bardzo nisko, a tutaj - ekstremalnie wysoko.  Wydaje mi się, że Planicę ustawiłbym na czele rankingu najtrudniejszych skoczni mamucich - stwierdził mistrz świata w lotach z konkursu drużynowego.

W przeciwieństwie do Kota, Forfang uważa, że ustanowienie rekordu świata na Letalnicy jest jak najbardziej prawdopodobne, pod warunkiem mocnego wiatru pod narty.

Do różnic między "mamutami" mniejszą wagę przywiązuje Dawid Kubacki. Zawodnik z Nowego Targu uważa, że odczucia z lotu na każdej z największych skoczni są zbliżone.

- Te trzy obiekty są najświeższe i z racji tego dość podobne. Oczywiście znajdą się pewne drobne różnice. Przede wszystkim jest to wysokość i parabola lotu. Nie można jednak powiedzieć, żeby miało to jakiś drastyczny wpływ na odbiór tych skoczni. Na każdej lata się bardzo przyjemnie i nie mógłbym którejś szczególnie pozytywnie lub negatywnie wyróżnić - stwierdził polski zawodnik.

Jak widać, opinie o skoczniach mają pewne wspólne mianowniki, ale wrażenia z lotu to już kwestia indywidualna każdego skoczka. Pewne jest, że modernizacje skoczni przesuwają do przodu granice zarówno możliwości, jak i wyobraźni. Osiągnięcie odległości 300 m przestaje wydawać się niewykonalną mrzonką.

Z drugiej strony FIS jest zmuszony reagować na takie sytuacje, jak dalekie loty przedskoczków: Halvora Graneruda czy Ernesta Prisliča. W tym sezonie została wprowadzona zasada zabraniająca startu w lotach skoczkom bez punktu w PŚ lub LGP, przez co wyróżniający się "testerzy" stracili swoje szanse na występ. Co ciekawe, rozwiązanie to gorąco popiera trener Norwegów, Alexander Stöckl, który w konkursach w Vikersund nie mógł skorzystać z formy Graneruda.



To jednak pewne, ze loty będą się rozwijały. Już niedługo do "trójcy" wielkich skoczni dołączy przebudowywana skocznia im. Heiniego Klopfera w Oberstdorfie. Zapowiada się Turniej Czterech Lotni?

informacja własna, Mikołaj Szuszkiewicz

1 komentarz:

  1. Niesamowite są te wysokości i odległości jakie skoczkowie osiągają :)

    OdpowiedzUsuń