poniedziałek, 2 maja 2016

Tajner: W Polsce brakuje małych skoczni


Podczas Memoriału Leopolda i Władysława Tajnerów pod skocznią nie mogło zabraknąć najbardziej znanego obecnie przedstawiciela słynnego klanu narciarzy z Beskidów –Apoloniusza Tajnera. W rozmowie z „Okiem skoczniołaza” prezes Polskiego Związku Narciarskiego odniósł się m.in. do sytuacji skoków w Goleszowie i planach budowy nowych skoczni narciarskich w Polsce.

Apoloniusz Tajner podczas Memoriału L. i W. Tajnerów w Wiśle.
(fot. Mikołaj Szuszkiewicz)


Zawody upamiętniające dwie słynne postaci z rodu Tajnerów odbywają się od lat, ale pierwszy raz zostały rozegrane nie w Goleszowie, a w Wiśle-Centrum. Prezes PZN, zapytany o możliwe powody przeniesienia imprezy przez organizatorów, przyznał że winny jest przede wszystkim stan goleszowskiej infrastruktury.

- Skocznie w Goleszowie są w bardzo złym stanie technicznym. Owszem, można by było przeprowadzić te zawody na siłę, ale czasy, kiedy tak się robiło, już po prostu minęły. Nowoczesne i bezpieczne skocznie w centrum Wisły są do dyspozycji i trzeba z tego korzystać – objaśnił.

Dla Apoloniusza Tajnera Memoriał to wydarzenie szczególne. Upamiętnia ono bowiem jego ojca – Leopolda, oraz stryjka – Władysława. Jak wyjaśnił były trener kadry polskich skoczków, bez Leopolda Tajnera skoki narciarskie w Wiśle-Centrum być może nigdy nie miałyby miejsca.

- Mój ojciec budował tutejsze skocznie własnymi rękami, wespół z nauczycielem wychowania fizycznego z miejscowej szkoły, panem Wańczykiem. Oczywiście teraz mamy tu nowe obiekty, ale skoki w tym miejscu zaczęły funkcjonować za czasów mojego ojca. Ja zaś oddałem tu swój pierwszy skok w życiu. Podobnie zresztą jak Adam Małysz i wielu innych zawodników – wspominał.

Podczas zawodów klub Olimpia Goleszów prowadził zbiórkę pieniędzy na swoją działalność. Jeśli uda się zgromadzić odpowiednią kwotę i wyremontować skocznie, być może już w przyszłym roku Memoriał Tajnerów wróci do Goleszowa. Według prezesa PZN to właśnie ta niewielka miejscowość pod Cieszynem powinna być pierwszym miejscem w Polsce, w którym nastąpi modernizacja skoczni narciarskich.

- Goleszów to ośrodek skoków, który chyba najbardziej ze wszystkich potrzebuje zmian. W naszym kraju brakuje małych skoczni. Ich budowa to nie jest droga sprawa, a właśnie na nich zaczyna się naukę skakania. Takich obiektów potrzeba przede wszystkim tam, gdzie rzeczywiście są tradycje, a także trenerzy i instruktorzy. Dzięki temu można znacznie poszerzyć zakres pozyskiwania tych najzdolniejszych zawodników – powiedział szef polskiego narciarstwa.

Może się okazać, że beskidzki Goleszów zostanie wyprzedzony przez podhalański Chochołów. Ostatnio głośno jest o budowie dwóch nowych skoczni w tej miejscowości. Do tego przedsięwzięcia Tajner podchodzi z optymizmem.

- Budowa skoczni w Chochołowie jest jak najbardziej realna. Ten rejon ma ogromne tradycje narciarskie. W dodatku w tej chwili mamy do czynienia z dobrym klimatem politycznym dla tzw. ściany południowo-wschodniej. Wola ze strony gminy też jest, więc mam nadzieję, że prace zaczną się jak najszybciej – stwierdził.

Zapytany o rolę Polskiego Związku Narciarskiego w rozbudowywaniu bazy treningowej dla skoczków narciarskich, szef federacji wyjaśnił, że PZN może pomóc, ale piłeczka jest po stronie władz samorządowych.

- Związek może wesprzeć taką inicjatywę przede wszystkim w gestii formalnej. Żaden związek sportowy na świecie nie buduje obiektów. To rola samorządów, które muszą uporać się ze sprawami własności działek, sporządzeniem projektów, wreszcie samą budową. My opiniujemy projekt, lobbujemy w jego sprawie: w sejmowej komisji sportu czy ministerstwie. Oczywiście także pomagamy gminom pozyskiwać środki finansowe od rządu – wyjaśnił.

Jak się okazuje, pozytywny wpływ na infrastrukturę małych skoczni mogą mieć inwestycje na tych dużych. Tajner zapowiedział, że mniejszym obiektom przysłuży się modernizacja Wielkiej Krokwi i kompleksu Średniej Krokwi w Zakopanem.

- Na Wielkiej Krokwi, po modernizacji, będzie kładziony nowy igelit. A przecież ten obecny jest w stosunkowo nie najgorszym stanie. Jeśli dołożymy do tego maty ze Średniej Krokwi, które także zostaną zdjęte przed jej przebudową, będziemy mieli wystarczająco dużo igelitu, żeby obdzielić nim kilka mniejszych obiektów. Być może nie tylko w Polsce, bo sprawą zainteresowali się nawet Czesi – zakończył Tajner.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz