czwartek, 30 czerwca 2016

XXVIII wyprawa - cz. 2. W stronach Wolfganga

Po pierwszych wrażeniach związanych ze skoczniami w Murzzuschlag, przyszła pora na naprawdę mocne uderzenie. Takiego akcentu nie powstydziłby się Zenek Martyniuk. Na jaką skocznię dotarliśmy? Chyba wszystko będzie jasne, jeśli wspomnę, że znaleźliśmy się w rodzinnych stronach Wolfganga Loitzla.

Kulm, Bad Mitterndorf, Tauplitz, wszystko w inną stronę. Bądź tu mądry i szukaj mamuta.

XXVIII wyprawa skoczniowa (cz. 2)

15.03.2016 - Tauplitz, Bad Mitterndorf-Heilbrunn


Uznawany przez lata za "antylotnika" austriacki skoczek jak na ironię pochodzi z miejsca, z którym loty narciarskie są związane nieodłącznie.

Do tej pory na swoim koncie miałem zaliczone dwie skocznie do lotów narciarskich - harrachowski obiekt na Czarciej Górze i Letalnicę (czyli Lotnię) w Planicy. Na fali zachwytu lotami z ostatnich MŚ obowiązkiem było dołożenie do tej dwójki przebudowanego mamuta, który formalnie znajduje się w granicach wsi Tauplitz, a de facto położony jest między Tauplitz i nieco większym Bad Mitterndorf. Nazwa Kulm wywodzi się od nazwy góry Kulmkogel, na której mieści się skocznia. "Kulm" to też słowo oznaczające szczyt, spokrewnione ze starosłowiańskim "cholm", od którego wzięła się m.in. nazwa polskiego miasta Chełm. Tym sposobem po austriackim Murzasichlu mamy austriacki Chełm. Można poczuć się jak w domu.

Skocznia Kulm nie kazała nam na siebie długo czekać i wyłoniła się przy drodze, którą dzielnie podążaliśmy.

Mamut się odnalazł. Trudno było go nie zauważyć, bo w jego bezpośredniej okolicy nie ma w zasadzie niczego innego.
Pierwsze co rzuca się w oczy to surowość tej skoczni - nie posiada ona nawet trybun, a jedynie spory fragment pustego terenu, na którym jednakowoż pomieścić się może spora liczba kibiców.

Skoczniołazostwo na nartach? Widocznemu tu biegaczowi niestety nie udało się podbiec pod próg Kulm.
Chciałoby się powiedzieć, że skoczniołaz ma zawsze pod górę. Czasami ze skoczni trzeba też zejść, ale tak czy siak bardzo często wiąże się to z przemieszczaniem się po schodach. Na Kulm padły prawdopodobnie nasze osobiste rekordy w ilości pokonanych schodów.

Jeszcze chyba nawet nie połowa drogi za nami!

Jedna z atrakcji na schodowym szlaku: okazała wieża sędziowska.

Zeskok Kulm jest naprawdę imponujący i poraża swym ogromem chyba bardziej niż Letalnica. W konstrukcji najazdu najbardziej rzuca się w oczy wysoki próg. I znów solidna porcja schodów - najpierw na próg, potem na górę rozbiegu, aż wreszcie na taras, znajdujący się na dachu domku dla zawodników.

Po powiększeniu skoczni latano bardzo wysoko nad bulą, co wyglądało dość groźnie i nie wszyscy skoczkowie sobie z tym radzili. Przed MŚ w lotach 2016 nabudowano nową konstrukcję buli nieco wyżej.

W głowach mieliśmy jeszcze świetne MŚ 2016, ale na Kulm wciąż żyje się najwyraźniej nudnym jak flaki z olejem czempionatem sprzed 10 lat.


Tu widać, jak zmienił się kąt nachylenia rozbiegu po przebudowie obiektu i skąd tak wysoki próg.
Te osobliwe drzwi, jak widać w odbiciu, były jednym z najchętniej przez nas obiektów na terenie Kulm. Aby z nich korzystać, trzeba mieć niewątpliwie dobre wyjście z progu.


Dla takich ujęć warto pokonywać miliony austriackich stopni!







Kiedy już z żalem pożegnaliśmy Kulm, stwierdziliśmy, że skoro zawitaliśmy już w tę okolicę, warto rozejrzeć się po Bad Mitterndorf i poszukać Wolfganga Loitzla, bądź przynajmniej domniemanych członków jego rodziny. I tak...
Okazało się, że Wolfgang Loitzl ma w pobliskim Heilbrunn (osiedle oddalone nieco od centrum Bad Mitterndorf) swój kompleks skoczni narciarskich...
Mistrz świata zadbał o wyposażenie kompleksu w najważniejsze urządzenia.
Nie mogło być inaczej - w Heilbrunn czekało nas typowe verboten. Ale nie tylko - tabuny śniegu wysokości co najmniej metra zdecydowanie nie pomagały nam w przemieszczaniu się po terenie.
W budynku wieży sędziowskiej "Loitzlówki" miejscowy klub posiada składzik. Drzwi były otwarte, więc pozwoliliśmy sobie zajrzeć do środka. Znajdowało się tam wiele ciekawych skokowych pamiątek. Pozostawiliśmy je oczywiście w stanie nienaruszonym, choć kilka zdjęć (był tam m.in. Adam Małysz na podium zawodów w koreańskim Muju) i plakatów szczególnie kusiło... Dowiedzieliśmy się też, że trenerem w tamtejszym klubie jest Boy van Baarle, były reprezentant Holandii w skokach, a przy okazji jeden z ulubionych skoczków Artura (który tym faktem był zachwycony!)
Tak jak na Kulm żyją zawodami sprzed 10 lat, tak w Heilbrunn wspomina się czasy jeszcze dawniejsze. Poznajecie tego pana na plakacie?
Na kompleks im. Wolfganga Loitzla składają się trzy obiekty: K 50, K 30 i K 20. Ciekawostką dotyczącą największej skoczni jest konstrukcja progu, którego wysokością można ponoć sterować za pomocą dźwigni.

Próg największej skoczni w Heilbrunn, czyli w Bad Mitterndorf. To już ewidentnie nie Tauplitz, choć kiedyś były to tereny Gminy Tauplitz.
Widoczne korbki do ustawiania progu. Próbowaliśmy trochę pokręcić, ale nic to nie dało...
Do naturalnego rozbiegu dobudowano sztuczną konstrukcję (najprawdopodobniej we wrześniu 2005 - taka data widnieje na jednej z podpór). Wygląda jednak na to, że nie jest ona używana - nie ma tam torów najazdowych.
Jeszcze tylko spojrzenie w dół rozbiegu K 20 i wracamy. Szukać noclegu!
Wieczór zastał nas w Heilbrunn. Właśnie tam, przy urokliwej stacyjce kolejowej znaleźliśmy pizzerię, w której rozpoczął się nasz pizzowy maraton. W trakcie tej wyprawy przetestowaliśmy pizze w trzech krajach alpejskich! Casa Romana w Bad Mitterndorf otrzymała od skoczniołazowskiego jury samozwańczych krytyków kulinarnych wysoką ocenę. 
Liczyliśmy, że tak jak Bad Mitterndorf nas nakarmiło, tak samo nas ugości na zbliżającą się noc. Niestety, w skoczniowej miejscowości nie znaleźliśmy odpowiednio taniego i komfortowego noclegu. Udało się to 20 km dalej, w malutkiej wiosce Diemlern. Tam wolne pokoje miała pewna sympatyczna starsza pani. Nie poznaliśmy jej personaliów, a tym bardziej koneksji rodzinnych, jednak zapamiętamy ją na zawsze jako Babcię Loitzla. Ciekawe, czy byłaby zadowolona z takiego pseudonimu.

Foto-postscriptum bez komentarza:

Wszystkie zdjęcia: fot. Mikołaj Szuszkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz