poniedziałek, 26 grudnia 2016

Stołeczne znaleziska


Warszawa miała aż trzy miejsca, w których przed laty funkcjonowały skocznie narciarskie. Dziś żaden z tych obiektów w zasadzie nie istnieje. W ostatnich dniach trafiłem na trzy bezcenne materiały filmowe, które pokazują skoki we wszystkich tych miejscach!


1. Skocznia na Mokotowie

Film ten umieszczałem już na fejsbukowym fanpejdżu "Okiem skoczniołaza". Jest to dość obszerna relacja z zawodów o Puchar Zwycięstwa w roku 1982. Prawdziwy cymes! Najpierw skoki oldbojów – a tam bardzo mocne nazwiska. Między innymi: mistrz olimpijski Wojciech Fortuna, "Beskidzki Jastrząb" Józef Przybyła i "Orzeł Karkonoszy" Ryszard Witke. Potem - skoki z konkursów juniorów i seniorów. Tam już tacy skoczkowie, jak Janusz Malik, Jan Kowal, Piotr Fijas czy skaczący wówczas najdalej Janusz Duda. Ten ostatni, rekordzista mokotowskiej skoczni, udostępnił ten materiał publicznie na swojej osi czasu. 

Należy wspomnieć, że w materiale, pochodzącym z archiwum TVP, obejrzeć możemy sporo skoków wyraźnie przekraczających 40,5 m, co niektóre źródła uznają za "oficjalny rekord skoczni" Antoniego Łaciaka. Być może faktycznie przez jakiś czas taki rekord obowiązywał, ale na pewno stracił ważność przed końcem funkcjonowania skoczni.

Klimat filmu jest niezwykły. Ten igelit, trociny na wybiegu, garstka ciekawych warszawiaków na trybunach. Archaiczny sprzęt i styl skoków. Charakterystyczny głos spikera (czy to czasami nie Tomasz Zimoch?). I skocznia jako taka – nieco niepasujący do otoczenia element, egzotyczna, osobliwa atrakcja – sami skoczkowie tak zresztą ją wspominali. Wyjazd na skoki do Warszawy często traktowali jak odbywany "za karę".

Nie było jednak wyjścia. Stołeczny obiekt przez kilka lat funkcjonował jako jedyna polska skocznią igelitowa (od otwarcia w 1959 roku do 1962, kiedy pokryto igelitem skocznie w Szczyrku-Biłej; warto jednak nadmienić, że już w 1957 roku skakano latem w Goleszowie na matach słomianych – pomysł słynnego Leopolda Tajnera). Później wciąż był jedną z niewielu skoczni umożliwiających skakanie latem. Poza tym, zawody organizowane tam miały swój wymiar propagandowy, wystarczy wspomnieć choćby właśnie Puchar Zwycięstwa – rozgrywany 9 maja. Nie wypadało, by kadra narodowa się nie pojawiła.

2. Skocznia na Agrykoli

Znaleziska związane z Agrykolą to nie tylko film - o którym za chwilę. To także nieznane dotąd (w skokowej części internetu) zdjęcia. Zaczęło się od tej fotografii z 1928 roku, znalezionej na stronie warszawa1939.pl, a pochodzącej z Bildarchiv Foto Marburg. Zdjęcie przedstawia przede wszystkim Zamek Ujazdowski, ale przy okazji także rozbieg i próg skoczni narciarskiej! Poszperałem nieco i udało mi się znaleźć tę samą (lub bardzo podobną) fotografię w lepszej rozdzielczości. Tu zrzut ekranu ze zdjęciem oraz adresem źródła:



W tej samej galerii znajdują się także zdjęcia tego miejsca z czasów zawieruchy wojennej – roku 1944. Ucierpiał wtedy zamek, ale także skocznia, którą najwyraźniej zniszczono (być może rozebrano ją jeszcze przed wojną). Nie widać progu, ale przecinka rozbiegu i zeskoku pozostała.

Te zdjęcia dowodzą, że skocznia na Agrykoli przed wojną znajdowała się w innym miejscu, niż to, które jako skocznię fotografowałem i opisałem w tekście "Pocztówka z warszawskich skoczni"! Odległość między tymi lokalizacjami jest niewielka (raptem kilkadziesiąt metrów), ale jednak znacząca. Miałem nadzieję, że "pocztówkowe" miejsce obroni się, kiedy dowiem się czegoś więcej o fukcjonowaniu skoczni na Agrykoli już po wojnie. Ale wygląda na to, że zbudowano ją w tym samym miejscu, co przed wojną - wątpliwości rozwiewa film. Jest to fragment jednego z odcinków Polskiej Kroniki Filmowej z 1951 roku, pokazujący zawody narciarskie na Agrykoli, w tym skoki na "nowej skoczni" (a więc powstała przed 1952 - taki rok jej otwarcia podałem w "Pocztówce", opierając się na internetowych źródłach). Nagranie to widziałem już dwa lata temu, a jednak nie poświęciłem mu szczególnej uwagi. Wobec znalezisk fotograficznych, ponowne trafienie na ten reportaż skłoniło mnie do potraktowania go z większą atencją.

LINK DO FILMU

Na nagraniu wyraźnie widać, że skocznię umiejscowiono nieco dalej od brzegu skarpy (przy ul. Agrykola), niż znajduje się "pocztówkowe" miejsce. Wygląda więc na to, że po skoczni nie ma już śladu – we właściwym miejscu mamy niezadrzewiony fragment skarpy, który jednak nie zdradza swojej skoczniowej przeszłości – teren jest wyrównany, a więc nie ma już nadsypanej buli, o progu nie wspominając.

Kiedy byłem tam wiosną tego roku, przy tym stoku znalazłem metalowy element wystający z ziemi. Być może był to fragment infrastruktury skoczniowej?

(fot. Mikołaj Szuszkiewicz)


Tego samego dnia rozmawiałem z spacerującym w pobliżu starszym mężczyzną, który pamiętał zjazdy na nartach i sankach ze "skoczniowego stoku"

- Bywam tu od lat 60., ale skoczni wtedy tutaj już na pewno nie było.

Czy aby na pewno? To zdjęcie Zbyszka Siemaszki pochodzi ponoć z 1968 roku, choć może to być pomyłka.

Pewne jest, że w 1957 roku Władysław Gąsienica Roj ustanowił rekord skoczni na Agrykoli - 25 metrów. Podobnie jak w przypadku rekordu Janusza Dudy, informacja o tym osiągnięciu była potwierdzona przez samego rekordzistę. Pan Władysław został o to osiągnięcie zapytany kilka lat temu w Zakopanem przez skoczniołaza Maćka Nowaka. Na Agrykoli skakał też były trener reprezentacji Polski w skokach pan Tadeusz Kołder – i pamięta to doskonale po dziś dzień, co udowodnił w rozmowie ze mną i Arturem Bałą tego lata w Koniakowie.

Podsumujmy w takim układzie pokrótce co wiemy na temat historii skoczni na Agrykoli. Na pewno funkcjonowała przed wojną w latach 20. i 30., a następnie po wojnie – z pewnością w latach 50., a być może także w 60. Jeśli więc nie znajdowała się w "pocztówkowym" miejscu, a tam, gdzie obecnie mamy "stoczek", można już mówić, że nie zachowały się po niej żadne wyraźne pozostałości (poza samą przecinką). Szkoda.

"Stoczek" - czyli, w obliczu wyników najnowszych badań, najbardziej prawdopodobna lokalizacja dawnej skoczni na Agrykoli. Zdjęcie z wiosny 2016 r. (fot. Mikołaj Szuszkiewicz)

Co z miejscem "pocztówkowym"? Czy to pozostałość po drugiej skoczni? Choć ukształtowanie terenu naprawdę przypomina zeskok skoczni narciarskiej, to mało prawdopodobne. Śledząc stare zdjęcia, na każdym widać zbyt duże zadrzewienie w tamtym miejscu. Przyznaję się więc do małej skoczniołazowskiej pomyłki i uderzam się w pierś. Po cichu liczę jednak na to, że Agrykola czymś mnie jeszcze w przyszłości zaskoczy i okaże się, że dzisiejsza skrucha nie była uzasadniona.

3. Skocznia na Bielanach

Na koniec pora na skocznię mi najbliższą, może nie z powodów emocjonalnych, ale ze względu na moje obecne miejsce zamieszkania.

Wspominałem już o rozmowie z Tadeuszem Kołderem. Trener Kołder to absolwent warszawskiego AWF-u, mającego swą siedzibę ma na Bielanach, tuż przy Lesie Bielańskim. Z uczelni miał więc bliziutko na, jak wspomina, dwie skocznie narciarskie o podobnej, kilkunastometrowej wielkości, z drewnianymi konstrukcjami wież najazdowych. Lokalizacja jednej z tych skoczni jest skoczniołazom znana (p. "Pocztówka..."), druga zaś - nie do końca. Istnieje jednakowoż w lesie "podejrzane" miejsce, które kiedyś wytropiliśmy z Maćkiem N., a jego położenie zgadza się mniej więcej ze wskazówkami trenera Kołdera.

Jak się okazuje, skok na tej "pierwszej" skoczni został utrwalony w zapisie filmowym. Znów swoje zrobiła Polska Kronika Filmowa, skutecznie spełniając swoją funkcję archiwalną (abstrahując od propagandy, której była narzędziem w latach powojennych). Skok pojawia się w reportażu o niedzielnej aktywności warszawiaków na terenie Lasu Bielańskiego (w roku 1953). Czy położenie skoczni w materiale zgadza się z tym z "Pocztówki..."? Prawodopodobnie tak, co można wywnioskować na podstawie kadrów w dół zeskoku, na których widoczny jest płot, odgradzający las od terenów zespołu klasztornego. Jednakże trzeba będzie to jeszcze dokładnie zbadać. A nie będzie to tak proste, jak mogłoby się wydawać, zważywszy na to, że okoliczny drzewostan przez kilka dziesięcioleci znacząco się zmienił.

LINK DO FILMU

Bardzo przydatną dla zaangażowanych w badanie historii skoczni funkcję posiada Google Earth – możemy tam oglądać archiwalne zdjęcia satelitarne (tu do przejrzenia polecam szczególnie teren skoczni mokotowskiej). Na terenie Lasu Bielańskiego mamy np. zdjęcie z 1945 roku. Z powodów oczywistych próżno tam szukać obiektów powojennych, ale może ktoś pokusi się o znalezienie tam skoczni sprzed II wojny światowej? O jej istnieniu wspomina książka Stanisława Zaborniaka "Skoki narciarskie w Polsce w latach 1907-1939", powołując się na relację ustną Jerzego Cienciały – wiślańskiego narciarza, dziadka Tymka Cienciały, który obecnie świetnie się spisuje w zawodach najmłodszych adeptów skoków narciarskich.



Jeszcze przed zamknięciem tej notki, do sympatyków narciarstwa dotarła bardzo smutna wiadomość. Zmarł rekordzista skoczni na Agrykoli, zasłużony sędzia i działacz Władysław Gąsienica Roj. Z tego miejsca składam wyrazy współczucia dla Rodziny i całego zakopiańskiego środowiska narciarskiego, z którym Pan Władysław był związany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz