środa, 26 lutego 2014

10 momentów, które zapamiętamy z Soczi - część druga

Drugą część zestawienia chciałbym zacząć od małego suplementu do części pierwszej...


Logo Igrzysk w Soczi 2014
...a konkretnie do punktu "Polskie złoto". Niestety, nie znalazłem w sieci zdjęcia tego momentu, ani nawet nagrania (ze względu na prawa autorskie dostęp do relacji z igrzysk jest utrudniony)... Pamiętacie jednak na pewno minę Petera Prevca po skoku Kamila, kiedy było jasne że na Polaka nie ma mocnych. Ten wyraz twarzy mówił wszystko. Pozamiatane... Ten moment zostanie nam w pamięci na długo!


Notka napisana tuż po pierwszym zwycięstwie Kamila Stocha »

6. Chwile niepewności i... drugie złoto!

Dotąd jedynie legendom - Mattiemu Nykaenenowi i Simonowi Ammannowi udało się zdobyć dwa złote medale na jednych igrzyskach. Przed ogromną szansą na dorównanie wielkim mistrzom stanął Polak, Kamil Stoch. Treningi pokazały, że bardzo groźnym rywalem dla naszego faworyta może być pechowiec ze skoczni normalnej, Severin Freund. Wysoką formę utrzymywał także Peter Prevc... Znów nerwowe oczekiwanie. Dalekie skoki oddali Freund (138 m) oraz weteran Noriaki Kasai (139 m). Stoch nie pozostawił złudzeń rywalom - skoczył tyle samo co Japończyk i wyprzedził go o niecałe trzy punkty. Zapowiadał się wielki pojedynek w drugiej serii...

I taki był. Podium zapewnił sobie Prevc, zrzucając z medalowej pozycji Freunda, ale Noriaki Kasai przeskoczył Słoweńca o dwa i pół metra. Przyszła pora na skok Polaka. Nieco spóźnione wybicie, poprawny lot i lądowanie w okolicach wygenerowanej komputerowo niebieskiej linii, która oznaczała odległość wystarczającą do objęcia prowadzenia - w tym przypadku do złotego medalu. Długo nie pojawiał się ostateczny wynik - te chwile zmroziły krew w żyłach chyba wszystkich polskich, ale też japońskich widzów. Ostatecznie okazało się, że swoje drugie złoto odbierze Kamil Stoch - Polska w euforii...

Tak na gorąco komentowałem drugie zwycięstwo Stocha »


7. Piękna historia Kasaiego

Mimo że najważniejszym wydarzeniem dla nas było złoto "Rakiety z Zębu", to długo nie zapomnimy pięknej olimpijskiej historii Noriakiego Kasaiego. Japończyk urodził się w roku, w którym Wojciech Fortuna zdobył pierwsze i do niedawna jedyne złoto olimpijskie w skokach dla Polski, czyli w 1972. Od początku tego sezonu Kasai zachwyca wszystkich. Wracając do ścisłej czołówki pokazał że nawet będąc w zaawansowanym, jak na sportowca, wieku, można osiągać duże sukcesy, w dodatku z uśmiechem na ustach i wielką klasą. Najstarszy i najbardziej doświadczony zawodnik w stawce pragnął zdobyć złoty medal i zadedykować go swojej tragicznie zmarłej matce oraz chorej siostrze... Pokrzepiający list od mamy zabiera ze sobą na każdą wielką imprezę. W Krasnej Polanie był niezwykle bliski zostania mistrzem olimpijskim. Złoto zabrał mu sprzed nosa Stoch, ale Kasai z Soczi przywiózł srebrny medal z dużej skoczni i brąz z drużyny. Na medalu drużynowym zależało mu również z ważnego powodu, mianowicie poważnej choroby bliskiego kolegi z ekipy - Taku Takeuchiego...

Kasai, który został najstarszym medalistą olimpijskim w historii skoków, zapowiedział, że chce startować jeszcze w dwóch igrzyskach. W 2022 roku będzie kończył 50 lat. Kto wie, czy nie zobaczymy Noriakiego w olimpijskich konkursach... w Zakopanem.


8. Prawie-rekord Wasiljewa

Choć Rosjanie wygrali klasyfikację medalową w Soczi, nie udało im się zdobyć medalu w skokach. Ich największą faworytką była Irina Awwakumowa, ale gdy przyszło do olimpijskiej rywalizacji - zawiodła. Wśród panów trudno było mówić o tym, by któryś z Rosjan miał zawojować RusSki Gorki. W pierwszym skoku na skoczni normalnej błysnął Michaił Maksimoczkin, ale już drugą próbę miał nieudaną i spadł w klasyfikacji na odległe miejsce. W składzie na drugi konkurs mistrza uniwersjady z mikstu zastąpił najbardziej znany i doświadczony skoczek w drużynie - Dmitrij Wasiljew. Pierwszy skok dał mu awans do finału, w którym niespodziewanie "huknął" 144,5 metra! Gdyby ustał, miałby rekord skoczni. Zawody zakończył na 26. miejscu, ale może się pochwalić najdłuższym skokiem na igrzyskach w Soczi. Zawsze coś.

9. Austria bez złota - Niemcy przejmują pałeczkę?

Konkurs drużynowy był wielkim triumfem reprezentacji Niemiec. Ekipa Wernera Schustera z trzema debiutantami w składzie była wśród faworytów, choć trudno było mówić o murowanym zwycięzcy. Z pewnością każda ze startujących drużyn pragnęła złotego medalu, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że szczególnie na takim sukcesie zależało Austriakom. W dwóch konkursach indywidualnych panów nie zdobyli żadnego medalu. Największy gwiazdor kadry Pointnera, Gregor Schlierenzauer nie błyszczał formą i nerwowo uśmiechał się podczas zawodów. Pełni sił nie odzyskał Thomas Morgenstern, a Thomasa Dietharta stać było na najwyżej czwarte miejsce. Mistrzem wyłącznie treningów i kwalifikacji okazał się Michael Hayboeck. Taki zawód mogło zrekompensować tylko złoto w drużynie. Nie udało się. 

To pierwsza wielka impreza (IO/MŚ) od jedenastu lat, z której Austriacy nie przywożą złotego medalu. Na tron powracają Niemcy, którzy byli mistrzami olimpijskimi w Salt Lake City. Wówczas wyprzedzili Finów różnicą jednej dziesiątej punktu. Tym razem przewaga mistrzów nad wicemistrzami także nie była duża, ale jednak wyraźniejsza - 2,7 pkt. Pierwszy duży rewanż na MŚ w lotach w Harrachovie, ale doskonale wiemy że impreza ta jest dość specyficzna, podobnie zresztą jak skocznia na której będzie się odbywać. O tym, czy Niemcy przejęli od Austrii palmę pierwszeństwa w światowych skokach na dobre, czy też nie, będziemy mogli mówić dopiero po Mistrzostwach Świata w Falun.

Tak pisałem o reprezentacji Niemiec w początkowej części sezonu »

10. Żyła - od bohatera do... (?)

Na wiele liczyli także kibice reprezentacji Polski. Brązowy medal w Val di Fiemme był sygnałem, że trafiliśmy do elity na dobre i potrafimy się w tej elicie obronić. Dobry początek sezonu w wykonaniu Polaków napawał nas optymizmem przed Soczi, a chrapkę na drużynowy medal wzmogła fantastyczna postawa Kamila Stocha. Wiadomo było jednak, że choć mamy trzech pewnych zawodników - Stocha, Kota i Ziobrę, problem jest z uzupełnieniem drużyny. W konkursach indywidualnych swoje szanse dostali Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Wypadli dość porównywalnie i kwestia ostatniego miejsca w ekipie pozostawała otwarta. Opinia publiczna zastanawiała się, który z kandydatów jest lepszy, a Łukasz Kruczek wyczekał z ostateczną decyzją do ostatnich treningów... Wybrał najpopularniejszego obok Stocha skoczka w drużynie, gwiazdę internetu i idola młodzieży - Piotra Żyłę. 

Krytykowany za "udziwnioną" pozycję najazdową Żyła miał wreszcie "odpalić". I odpalił, ale dopiero w drugim skoku, który wyszedł mu naprawdę solidnie. Pierwszy skok "Wiewióra" wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań i w znacznej mierze przesądził o tym, że Polska znajdzie się poza podium. Zajęliśmy czwarte miejsce, najlepsze w historii startów na igrzyskach. Malutki niedosyt jednak pozostał, a dla wielu niedzielnych "kibiców" Żyła stał się winowajcą "porażki". Trudno powiedzieć jednak, czy Dawid Kubacki bądź nieobecny w Soczi Klemens Murańka spisałby się lepiej. Sport nie cierpi gdybania. Przede wszystkim nie można mówić o żadnej porażce. Czwarte miejsce w Soczi jest realnym odzwierciedleniem naszej sytuacji. Na wynik ekipy składają się skoki czterech zawodników i obwinianie jednego z nich o taki a nie inny wynik jest bardzo krzywdzące. Na szczęście prawdziwych kibiców, którzy to rozumieją, mamy naprawdę dużo. I oby było ich coraz więcej.

Te igrzyska zapamiętamy jako jedne z najwspanialszych w historii dla polskiego sportu i najlepsze dla polskich skoków narciarskich. I to bez Adama Małysza! Jeszcze całkiem niedawno taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. A już za cztery lata kolejne olimpijskie emocje, tym razem w PyeongChang. Kto wie, może znów Polacy powalczą o medale? Życzę tego naszym skoczkom, kibicom i... sobie. Bo nie ma nic przyjemniejszego, jak oglądać rodaków świętujących wielkie triumfy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz