Rok 2014 za chwil kilka przejdzie do historii. I jest co wspominać!
To właśnie w mijającym roku Kamil Stoch został podwójnym złotym medalistą w Soczi! A wcale nie było łatwo. A to zwichnięty łokieć, a to niebywale rozpędzony pewien japoński weteran skoczni... A jednak się udało! W tymże samym 2014 ten sam Kamil Stoch odebrał także Kryształową Kulę. Ileż nam ten skoczek z Zębu sprawił radości! Udało się też znaleźć dla Kamila głównego antagonistę, nemezis, bez którego polskim kibicom trudno śledzić rywalizację o najwyższe cele własnego idola. Na miejscu Schmitta i Hannawalda tym razem Słowianin, a konkretnie Słoweniec - Peter Prevc. Choć ostatnimi czasy z wiadomych powodów ta rywalizacja polsko-słoweńska gdzieś się nieco zawieruszyła, to kto wie, czy nie wróci już niedługo...
Rok 2014 był także przełomowy dla skoczkiń - pierwszy raz walczyły o olimpijskie medale. Jednak w mijającym roku wielokrotnie psioczyliśmy na to, co w skokach wciąż jest stosunkowo nowe - na przeliczniki i przeróżne nowe zasady powiązane z bardziej lub mniej skomplikowanymi wzorami matematycznymi. Ale przecież kochamy narzekanie! W międzyczasie był u nas Hannawald, ogłoszono świętym byłego skoczka-amatora, rozpoczęto też wielki wyścig mamutów. A ja odbyłem kilka bardzo udanych wypraw skoczniowych. Byłem w Czarnkowie, Rabce, Wieliczce, Bańskiej Bystrzycy i Kralikach. Obchodziłem też dziesięciolecie swojego skoczniołazostwa, a wyprawa na Słowację była dwudziestą w moim skromnym dorobku. Nie straciłem też zapału do prowadzenia strony. A to uważam za swoje duże osiągnięcie!
Fanom skoków, skoczniołazom, czytelnikom "Okiem", skoczkom i działaczom - i wszystkim ludziom dobrej woli - życzę najwspanialszego Dwa Tysiące Piętnastego. Niech będzie to rok pełen miłości i pozytywnej energii! Wszystkiego skoczniowego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz